MC - któż to taki
Każda Visual Novel (tak jak każda inna gra, co za niespodzianka!) składa się z nieodłącznych elementów, które są solidnymi must have w procesie powstawania gry. Składają się na nią nie tylko aspekty wizualne oraz mechaniczne, ale także storytelling i inne niestworzone rzeczy, które mam w rękawie, no ale dzisiaj nie o tym drodzy czytelnicy. Tutaj akurat chciałbym przybliżyć Wam coś, co tak popularnie wszyscy nazywają: MC. MC to oczywiście skrót od angielskich słów Main Character i jest, najprościej mówiąc, określeniem na głównych bohaterów wszystkich gier, gdzie taki main character występuje. Najczęściej jednak można się spotkać z tym twierdzeniem właśnie w naszych interaktywnych powieściach.
Na tym teoretycznie mogłabym zaprzestać, bo po co się tu rozwodzić w wielkiej filozofii protagonistów, ale MC w novelkach są o wiele bardziej skomplikowane, niż można było się spodziewać. Kim więc są? Otóż są bohaterami, z którymi spędzamy przecież najwięcej czasu, bo aż całą grę. MC to… TY!
Spotkamy ich wszędzie, bo protagoniści są nierozłącznym i najbardziej podstawowym elementem tych gier – to w końcu “interaktywne książki”, a te rzadko kiedy mają miejsce bytu bez swojego głównego bohatera. Jednak sposób, w który są przedstawiane te arcyważne MC, może być diametralnie różny, a developerzy gier nierzadko błyskają w tych przypadkach wielką kreatywnością. Pierwszym przykładem jest chociażby to, że w niektórych produkcjach mamy szansę wybrać imię oraz płeć głównego bohatera, a w innych nie. Są oni bardzo elastyczni, a ja specjalnie dla Was, drodzy farciarze, ich uporządkowałam.
Jednym ze wspomnianych rodzajów jest bohater zarysowany. Napisana od deski do deski postać z zakreślonym imieniem, płcią, przeszłością, nierzadko charakterem, dokładnym wyglądem i planem na siebie. Taka MC (lub taki MC?) funkcjonuje niemalże jako osobna postać, której losem kierujemy według własnych wyborów. Kibicujemy, przeżywamy i śledzimy z wytrwałością to, co dzieje się z bohaterem, z którym się zżyliśmy. O ile plusów jest od groma, bo i miło przechodzi nam rozgrywka, to niektórzy mogą uznać, że niszczy to imersję. Protagonista może przecież mieć na jakiś temat kompletnie odmienne zdanie – lub być po prostu postacią nieznośną, której już nie chcemy słuchać. Możemy też nie lubić kierowania bohaterem, który jest odmiennej płci i nie będziemy nawet chcieli usiąść do danej produkcji.
Mimo tego, opcja zarysowanej MC jest opcją bezpieczną i kreatywną, stawiającą na dobrze skontrolowaną rozgrywkę. Przykładem takiego bohatera może być Alicja z Krainy HENTAI Kazeo! Bo to przecież TA Alicja, która jest jednocześnie narratorką gry (a zapewniam, że dobrze ją znacie, w końcu po coś tu zawitaliście).
Innym ciekawym przykładem może być MC z darmowej gry Cinderella Phenomenon. Protagonistka ma na start zarysowany charakter, na który mimo wszystko mamy wpływ i poznajemy powody, dla których zachowuje się w ten czy inny sposób.
Taka MC jest zdecydowanie bardzo interesującym wyborem i daje duże pole do popisu podczas tworzenia gry, choć jak zawsze znajdą się fani oraz przeciwnicy tej opcji.

Drugi rodzaj protagonistów bardzo lubię nazywać “anonimami” i ja zauważyłam ich nagromadzenie szczególnie w japońskich romansidłach. Założenie jest proste – mają oni podnieść poziom imersji i naszego zaangażowania w gry. To jest dosłownie nas jako nas. Posiadają zalążki backstory, wygląd, możemy wybrać imię, po którym będą się do nas zwracały postacie, lecz rzadko kiedy mają dokładnie określony charakter. Dlaczego? Otóż to my go kreujemy. Podczas tworzenia gry pada pytanie – jak bardzo chcemy zżyć się z bohaterem? Jakie wybory chcemy podejmować? Przy takich MC mamy znacznie większą różnorodność reagowania na historię, większe pole do popisu przy tym, jak się zachowamy. Problem polega na tym, że… trudno tu mówić o charakterze, bo go nie ma. Protagonista wydaje się być wtedy trochę bezbarwny, a więc i w naszych oczach mało intrygujący. To z kolei przekłada się na to, jak cieszymy się z naszej rozgrywki. Jest to mimo wszystko popularna opcja wielu novelek, bo wydaje się być oczywista – mamy JAKIEGOŚ bohatera i nim kierujemy, jednocześnie nie narzucamy jego poglądów czy zachowań, by gracz mógł się wczuć.
Ten rodzaj protagonisty może być wielkim sukcesem lub ogromną porażką. Często zdarza się bowiem, że bohater kończy jako wyblakła kukiełka, która tylko nas wkurza, a my spędzamy z tą kukiełką całą grę. Auć.
Nie kończąc jeszcze tematu mam też małą ciekawostkę. Wśród tego typu protagonistów może kryć się pewien zabieg – czy ktoś może zauważył w mangach, anime, kreskówkach czy grach, że brak niektórym oczu?

Oczy są bardzo ważnym elementem, bo podobno widzimy w nich duszę człowieka. Kiedy bohaterowie drugoplanowi nie mają oczu, jest to znak dla czytelnika lub widza, że jest to mało ważna postać. Nie potrzeba jej ekspresji oczu, więc ich nie ma. Niektóre anonimowe MC tych oczu nie mają, lub są one neutralne (prosto narysowane, bez ozdobników, niebieskie lub szare) – znów powodem jest większa imersja, to my jesteśmy na ich miejscu, to NASZE oczy mają tam być i to MY im dodajemy kolorów. Ich wygląd równie często jest generalizowany do jednego szablonu (brązowe włosy to klasyk), choć nie oznacza to, że nie ma (wizualnie) kolorowych, anonimowych MC. Oto jedna z nich:

No dobrze, ale idąc głębiej w przeżywanie i doświadczenia z Visual Novelki, jaki jeszcze bohater może się zdarzyć?
No dokładnie i dosłownie… TY. Zdarzają się gry, w których ani płeć, ani imię nie jest potrzebne, ale jeśli są, masz całkowitą dowolność w wybieraniu ich. Ten bohater nigdy nie jest pokazany, nie wiemy jak wygląda, ponieważ twórca tej gry postawił na bezpośrednie zwracanie się do osoby, która siedzi przed ekranem. Przykładem takich MC są w dużej mierze gry Kazeo, Trumna czy Dobranoc zwracają się do gracza jako głównego protagonisty gry. To pozwala na bezpośrednie odczuwanie emocji związanych z rozgrywką, bez pośredników, którzy często mogą nas wyrywać z transu, przypominając o tym, że “przecież to tylko gra”. Bardzo ciekawie podeszli do tego typu bohatera ludzie ze studia Nix Hydra. W swojej dość popularnej i mobilnej produkcji o nazwie Arcana, postawili na ciekawy i to w dodatku mieszany rodzaj imersji gracza. O ile w krótszych tytułach MC – gracz jest bardzo prosty do zrobienia, to przy dłuższych i skomplikowanych pod względem fabuły grach, ta poprzeczka rośnie. W Arcanie mamy z kolei możliwość wybrania imienia i zaimka, ale w żadnym momencie nie dostajemy informacji o tym, jak wyglądamy. Gdy przymierzamy jakieś ubrania, gra nie mówi: “ubrała piękną sukienkę”, dostajemy za to: “ubrania bardzo dobrze na tobie leżały”. Arcana żongluje narracją w taki sposób, że czujemy się jak postać wykreowana, ale wciąż mamy duże pole do popisu jeśli chodzi o naszą kreatywność. Mało tego – mamy tu również określoną przeszłość, ale to co z nią zrobimy, to już nasza decyzja. Ach, wybory, wybory!
MC – gracz to tak naprawdę temat rzeka, bo o ile stawiamy gracza jako bezpośrednią postać w novelce, to znów mogą się zdarzyć tacy, którzy uznają, że im się to nie podoba. Preferują kierowanie jakimś już określonym bohaterem, bo nie lubią stawać w świetle reflektorów. Wiem też, że dla niektórych takie wyjście jest, zaskakująco, wręcz odwrotnością imersji.
Zwracanie się do gracza może ich “atakować” i jak na ironię przypominać o tym, że są tak naprawdę tylko gośćmi w wirtualnym świecie, ale przecież co człowiek to zachcianka, prawda?
Poza tymi wszystkimi cudownościami chciałam Wam jeszcze na deserek i jako bonusową ciekawostkę, przedstawić jedną z novelek, w której nie kierujemy jednym bohaterem, a kilkoma. Elisa: the Innkeeper to całkiem prosta w swoim założeniu gra. Miastowa karczmarka staje się obiektem westchnieniem i celem zalotów wielu osób, lecz wcale nie gramy tutaj jako tytułowa Elisa. Naszą rozgrywkę możemy podzielić między księcia, rycerza i handlarza, którzy próbuję skraść serce Elisy. Tytułowa protagonistka wcale nie jest do naszej dyspozycji, bo tym razem to my musimy się o nią ubiegać.
Całkiem ciekawe podejście, nie sądzicie?

No i co za bolączka z tymi MC. Okazuje się, że wymagają o wiele więcej pracy, niż na pierwszy rzut oka można było się domyślać. Niestety nie wszyscy developerzy zdają sobie sprawę z tego, jak wielką rolę odgrywa ten protagonista w ich grze. Zdarzają się produkcje, gdzie główny bohater jest niedopieszczony, inne stają się przysłowiowymi Mary Sue, czyli postaciami idealnymi, irytująco naginającymi świat dla własnych potrzeb. Potrafią one zniszczyć radość z absolutnie całej rozgrywki, a do tego niestety bardzo łatwo doprowadzić po prostu je zaniedbując.
Ale ale! W grach, w których takiemu bohaterowi zostało poświęcone trochę czasu, nawet takiemu, którym jesteś Ty – może to zmienić wszystko lub nawet być powodem do zakochania się w danej grze. Historia i postacie, z którymi rozmawiamy, są wielką częścią novelek, ale z MC się nie rozstaniemy, będą nas śledzić w każdej przygodzie, dlatego trzeba się uzbroić i zmierzyć z ich pokrętną budową.
Na koniec tego wywodu mogę Wam tylko powiedzieć żebyście byli najlepszymi MC na jakich was stać. Dobrych wyborów i miłego grania!
Ruskilis
Blog KazeO
Autor wpisu:
Studiuję grafikę komputerową, tworzę projekty logotypów, czy innych wizualnych zachcianek (…)